Spoglądając na historię tych ziem z perspektywy działalności Zakonu zupełnie nie umiem stanąć jednoznacznie na barykadzie którejkolwiek z opinii jednoznacznie potępiającej bądź to jedynie pozytywnie widzącej ich działania. A „Krzyżaków” Sienkiewicza też czytałam. Ba! Nawet widziałam kilka razy w wersji filmowej.
Czasem zastanawiam się, jak to funkcjonuje? Niegdyś, by zdobyć wiedzę, potrzebne materiały, trzeba było godzinami siedzieć w bibliotekach, wciągać nozdrzami wilgotny zapach pozółkłych ksiąg, szperać, analizować. W obecnych czasach dostęp do wiedzy jest niesamowity, a nieustannie mam wrażenie, że to teraz właśnie wiemy mniej i znacznie upraszczamy to co do nas dociera.
Oczywiście, nasi przodkowie mają długi rejestr krzywd wyrządzonych nam przez Krzyżaków. Zakon budował w nas kompleksy swoim zorganizowaniem, postępem technologicznym, swoją „dumą, butą i barbarzyństwem” w osiąganiu celów. Nas, prawdziwych chrześcijan, pokornych i miłosiernych. Mówię to z przekorą bo oczywiście, zupełnie zgadzam się z tym, że sposóby niesienia słowa Bożego, jedynej i niepodważalnej prawdy były niestosowne i brutalne, ale jak uważnie zajrzymy w karty historii nie dotyczył jedynie tych zakonników.
Należy pamiętać, że Krzyżaków sprowadzono tu by realizowali swoją misję nadaną im z perspektywy danego władcy, tak samo jak sprowadzano cystersów by zasiedlali podmokłe nieużytki i nawracali rodzimowierców, jak sprowadzano mieszczan z Niemiec, by budując miasta i generując handel, przysparzali władcom dochodów. Tak sprowadzano też zakony rycerskie, by chroniły pogranicze przed poganami. Wcześniejsza misja cysterska biskupa Chrystiana też okazała się być na tyle nieskuteczna, że do pomocy zdecydowano się powołać zakon rycerski – braci dobrzyńskich, którzy wojowali zapewne nie tylko słowem.
Często też chyba zapominamy, że Krzyżacy przez cały XIII wiek byli traktowani jako instytucja kościelna, której wspieranie było obowiązkiem wszystkich sąsiednich chrześcijańskich władców. Pierwsze pięćdziesiąt lat podbojów zakonu, odbywało się głównie siłami polskiego rycerstwa pod wodzą książąt, samych zakonników było tu niewielu.
Plemiona pruskie poległy w walce z z Krzyżakami przede wszystkim z powodu nie posiadania dostatecznie rozwiniętego państwa, braku konsolidacji współplemiennej, by móc przeciwstawić się krzyżackiej agresji. Stanęli naprzeciw infrastruktury, rozwiniętej gospodarki, sieci zamków i fortyfikacji, rozwiniętej administracji, systemu podatków.
Krzyżacy stworzyli na podbitych ziemiach świetnie funkcjonujący twór państwowy. Wyposażyli swoje państwo w potężne twierdze, dobrze rozbudowane i zaprojektowane miasta, bezpieczne szlaki handlowe, rozwiniętą gospodarkę, ekonomię i infrastrukturę oraz sprawną administrację. Zmieniali hydrografię rzek, budowali młyny i folusze dbając o rozwój handlu morskiego i rzecznego. Krzyżacy przywieźli do Polski nowoczesne prawo, funkcjonalną architekturę oraz przyszłościowe rozwiązania, to oni zakładali miasta i wsie.
Z jednej strony nie dziwie się zupełnie, że ciągle pokutuje takie stereotypowe myślenie na temat Krzyżaków. W końcu jesteśmy kolejnym pokoleniem wychowywanym na mitach zwycięstwa grunwaldzkiego, powieści Sienkiewicza i „Rocie” Nowowiejskiego.
„Krzyżacy” Sienkiewicza to epos narodowy napisany przez laureata nagrody Nobla. Oczywiście w swoim czasie stał się wyrazem sprzeciwu wobec niemieckiej polityki germanizacyjnej. „Rota” też nie przypadkowo zaprezentowana została uroczyście światu 15 lipca 1910 roku podczas uroczystości odsłonięcia ufundowanego przez Ignacego Paderewskiego Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie.”Aż się rozpadnie w proch i w pył Krzyżacka zawierucha” na obchodach 500 rocznicy bitwy pod Grunwaldem – to zapada w pamięć!
Sam mit grunwaldzkiego zwycięstwa bardzo chętnie wykorzystywany był (okazuje się, że teraz też bywa) przez politykę do celów propagandowych, do ukazania modelowego triumfu Słowian. Zapomina się przy tym jednak, a takie mniemanie pokutuje do dziś, że trudno tak naprawdę doszukać się tam Polaka i Niemca. W średniowiecznych bitwach bowiem to nie "świadomość narodowa" była wyróżnikiem stron (takowa, rozumiana do dziś, powstała dopiero w wieku XIX) a przynależność do swego władcy i pana. Zupełnie niesłusznie rozpatruje się konflikt z Zakonem Krzyżackim w kategoriach różnic etnicznych czy narodowościowych. nie był to konflikt ani etniczny, ani cywilizacyjny, lecz mocarstwowy, przy czym wszystkie biorące w nim udział strony były wieloetniczne. „Król Włodzysław... Wythold ksandz... posiekli brodacze ysz leżeli jako kołacze na polu grunwaldzkim. Słyszano tho w królestwie franszkem, czeskem, wangerskem, angliskem, y tako dunskem”.
No i mamy chyba poważne zadanie. Rozumiem fakt, że na kanwie takich zdarzeń, jak bitwa pod Grunwaldem, kształtuje się mity narodowe. Sama nie raz przywoływałam te wydarzenia dyskutując z moimi przyjaciółmi z Niemiec. Uważam jednak, że warto rozglądać się wokół, a zwłaszcza jeśli chodzi o historię, bo ona, tak samo jak otaczający świat nie jest wcale czarno-biała.
Izabela Treutle