Potrzebne składniki:
- świadomość, że codziennie będziesz się uśmiechać,
- gotowość na bycie najważniejsza osobą w czyimś życiu,
- przygotowanie siebie na ogrom przywiązania,
- masę cierpliwości.
- usiądź do komputera i wbij w google hasło „schronisko dla zwierząt” oraz nazwę swojej miejscowości,
- spisz adres,
- pojedź tam,
- pozwól sobie zaszaleć 🙂
- podpisz umowę adopcyjną,
- wracaj do domu z radością na kolanach.
Co tracisz:
- samotność,
- chwile, gdy nie masz kogo przytulić,
- codzienne smutki,
- czystą podłogę… (ale tylko na początku! chyba…)
Co zyskujesz:
- codzienny powód do uśmiechu,
- liczne spacery, a zatem i zdrowie,
- najwierniejszego towarzysza życia,
- istotę, dla której to ty zawsze masz rację,
- zostanie bogiem jednoosobowej grupy wyznawców.
Powyższy przepis wypróbowałam osobiście, jadąc do Schroniska w Tomarynach i przywożąc do domu małą szarą kulkę o imieniu Haruki. I tak:
– radość jest!
– czystej podłogi nie ma!
– spaceruję tyle, że wiosnę czuję nie tylko w płucach ale i w całym ciele, które ma dzięki psiakowi tyle ruchu, że żadne diety nie potrzebne!
– banan na twarzy codziennie od samego rana!
– tulanie się bez przerwy!
– Jestem bogiem! Mam aż jednego wyznawcę! To jest fajne!
I choć latam ze szmatą codziennie wycierając maleńkie szczenięce kałuże, to powiem wam z ręką na sercu – wycieczka do schroniska była jedną z lepszych decyzji mojego życia.
Wiktoria Korzeniewska