Zanim ludzkość odkryła istnienie drobnoustrojów zmagano się ze skutkami ich działalności. Choroby atakowały nagle, intensywnie pozostawiając po sobie przerażające spustoszenie. Pałeczka dżumy spowodowała największe epidemie, których doświadczyła ludzkość.
Dżuma dotarła do Europy z Azji, gdzie wraz z karawanami kupieckimi rozprzestrzeniała się przez około dwadzieścia lat, docierając z Mongolii do Chin, później zaś na Bliski Wschód, skąd w październiku 1347 roku przywlekli ją na Sycylię włoscy i portugalscy kupcy. A właściwie przyniosły ją szczury i pasożytujące na nich wszy i pchły.
Epidemie powracały co jakiś czas siejąc strach i spustoszenie, niszcząc więzy rodzinne, naruszając porządek społeczny i wprowadzając nieład organizacyjny. Wina za wszystko obarczano prostytutki, włóczęgów, żebraków oraz Żydów, którzy to mieli zatruwać studnie. Wierzono również, że choroba przenosi się nie tylko przez kontakt, ale nawet przez samo spojrzenie.
W 1702 r. epidemia wybuchła w Konstantynopolu, stamtąd dotarła na Ukrainę, a dalej do Polski, Węgier i Czech. Była to ostatnia, jak się przyjmuje, fala morowego powietrza.
Wiek XVIII przyniósł także na Warmię w latach 1708-1711 tą najstraszniejszą falę czarnej śmierć. Ludzie umierali wszędzie, dziesiątkami, setkami, a biskup warmiński Załuski pisał „ anioł śmierci przekroczył granicę biskupstwa”. Epidemia pochłonęła wiele ludzkich istnień, w samym Heilsbergu czyli Lidzbarku Warmińskim - jedną trzecia jego mieszkańców, wiele wiosek zostało całkowicie wyludnionych.
Zamykano bramy miejskie, padano na kolana w błagalnym geście modląc się o ocalenie. Wierzono, że zaraza jest w stanie przenosić się poprzez powietrze, więc aby ratować się przed "morowym powietrzem" okadzano ludzi i budynki ziołami, palono ogniska na ulicach, nakazywano poza tym, pod groźbą kary, palenie odzieży i pościeli należących do chorych i zmarłych na dżumę.
„Powietrze to jest jadowita para, która od zapowietrzonego na powietrzu się rozwiewa. A tak, gdy zdrowy człowiek na tę jadowitą parę trafi albo też z którym zapowietrzonym gadając dech z ust zapowietrzonego na siebie zdrowego pójdzie, i tak się uchwyci szat, i po tym przeciśnie się per peros w ciało, które tak zapala i zaraża, iż krew zarażona przecisnąwszy się do serca zamoży człowieka”.
Po przejściu epidemii pozostało na terenie Warmii wiele pamiątek, jak np. figura przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie z umieszczonym na cokole napisem – „Domine Qui salvas et nostri Salvator Miserere Ao 1737”.Figura ta stała na Placu Trzech Krzyży, przy drodze do Dobrego Miasta (na rogu dzisiejszej ul. 1 Maja i Linki). Obecnie figura stoi przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa.
O tym wszystkim posłuchacie na olsztyńskim zamku na spotkaniu pt. "Czarna śmierć w Olsztynie!... Czyli epidemia strachu przed morowym powietrzem". Spotkanie odbędzie się 13 marca 2014 r., czwartek, godz. 17.00 w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie a prelegentem będzie dr Paweł Letko - historyk z UWM w Olsztynie w towarzystwie ekspertów - dr hab. Stanisława Czachorowskiego – biologa, profesora UWM i dr hab. Krzysztofa Szatrawskigo, kulturoznawcy również z olsztyńskiego uniwersytetu.