Wywiad z Krzysztofem Beśką

Z Krzysztofem Beśką, autorem m.in. takich powieści jak „Trzeci brzeg Styksu“, „Pozdrowienia z Londynu“, „Ornat z krwi“ czy „Fabryka frajerów“, laureatem Wawrzynu Literackiej Nagrody Warmii i Mazur (2009) o literackich inspiracjach Łodzią i Olsztynem, o ulubionej bajce z dzieciństwa i 22-letnim rowerze rozmawia Urszula Witkowska.

z festiwalu_2_malyUrszula Witkowska: Kryminał jest trochę nie doceniany. I wcale nie łatwy w „uprawianiu“, a już kryminał retro… Pisałeś wcześniej zupełnie inne teksty. Skąd w twojej głowie zrodził się kryminalny świat w stylu retro?

Krzysztof Beśka: Wcześniejsze książki, Wrzawa i Bumerang, wynikały ze złości na dzisiejszy świat. Musiałem to z siebie wyrzucić. Z kolei Fabryka frajerów to wspomnienia ze szkoły wojskowej. Też musiałem to z siebie wyrzucić. Od 2012 roku moje pisanie to czysta kreacja, żadnych wspominek. Zacząłem kryminałem współczesnym Wieczorny seans (też ma wątki olsztyńskie), potem zacząłem dwie serie i mam zamiar je ciągnąć. Uprawiając gatunek, zwany kryminałem retro, świetnie się bawię. Zaglądam do czasów, które dawno minęły. Cieszę się, odkrywając je na nowo. Wtedy wszystko było pierwsze. Mam też frajdę, wstawiając do swoich książek wynalazki, które w rzeczywistości zrodziły się dużo później.

Łódź, sugestywna, topograficznie prawdziwa – podejrzewam, że wymagało to od Ciebie sporej pracy, by tak realistycznie zbudować  słowem miasto minionego kiedyś wieku? Skąd więc ta Łódź w Twoich powieściach?

Za sprawą więzów rodzinnych, krótko mówiąc. To miasto ogromne, tętniące życiem jak Warszawa, w której mieszkam na co dzień. A jednak ma w sobie magię. Może dlatego, że większość starych budynków stoi, nie została zburzona podczas wojny. Z tych też powodów, przechadzając się po mieście, można poczuć się jak 100 lat temu. Tak też zrobiłem, przygotowując się do pisania. Posiłkowałem się też starymi albumami, mapami, internetem.

Teraz czekamy na Dolinę Popiołów. Kiedy powieść się ukaże, czego możemy się spodziewać?

Nad książką wciąż pracuję, teraz jest etap czytania na papierze, poprawek, skracania. Potem wysyłam do poznańskiego Rebisu, gdzie na tekst spojrzą specjaliści. A kiedy wyjdzie? Mam nadzieję, że będzie to druga połowa przyszłego roku albo nawet później. Nie chcę, żeby było mnie za dużo. To też złe. Pisarz Piątek coś o tym może powiedzieć. Czego możemy się spodziewać? Berg rozwiążę kolejną zagadkę, ale nie tę, którą powinien. Wyjedzie poza Łódź, gdzie ktoś podpala szlacheckie dwory.

A Olsztyn jak się ma w twoich literackich działaniach i czy masz jakieś plany książkowe związane z Olsztynem?

Lada dzień wyjdzie nakładem gdańskiej Oficynki powieść Krypta Hindenburga, której akcja rozgrywa się na przestrzeni 100 lat na Warmii i Mazurach, także w Olsztynie, ale i w Barczewie, Olsztynku, Gietrzwałdzie. To kontynuacja przygód dziennikarza Tomasza Horna, bohatera powieści Ornat z krwi. Nieoficjalnie seria ta jest nazywana "Panem Samochodzikiem dla dorosłych". Potem zaplanowana jest powieść Kwadrant i puginał, w której wracam do postaci Mikołaja Kopernika. I już myślę o części czwartej. Najprawdopodobniej Tomasz Horn pochyli się nad kolejną sprawą w Warszawie. Być może weźmie udział w poszukiwaniach zaginionego archiwum Bundu. On i ktoś jeszcze, z kim będzie się musiał zmierzyć, narażając przy tym życie.

Jaka była twoja ulubiona bajka w dzieciństwie?

Marceli Szpak dziwi się światu. Ale nie pamiętam dlaczego. To już przecież tyle lat. Czytam tę książeczkę teraz synkowi, ale trochę się przed tym broni.

Co w takim razie czytuje dla przyjemności teraz Krzysztof Beśka?

Czekam na każdą książkę Marka Krajewskiego, klasyka gatunku, choć akcja najnowszej to lata 50. Sięgam też po każdą nową pozycję Chwina, Huellego i Grassa. Odświeżam sobie Zbigniewa Nienackiego, tego dla dorosłych i tego dla młodzieży.

Jeździsz na rowerze?

Owszem, mam rower 22-letni, jeden z pierwszych górali w Polsce. Wymieniłem w nim już wszystko prócz ramy. Kierownicę ma od roweru miejskiego, bo już nie chce mi się schylać i nie chce mi się ścigać. Teraz muszę kupić nowe siodełko, bo stare odpada. Na pierwszy rzut oka ruina, ale jeździ i lubię go bardzo.

Czyli jesteś bardziej miejski czy wiejski?

Zdecydowanie miejski, bo w metropolii mieszkam i pracuję. Ale czuję się dobrze wszędzie. W szafie mam nawet zestaw ubraniowy… partyzanta. W lesie mnie nie znajdą.

I na koniec mam pytanie o początek. Twojej przygody z pisaniem, oczywiście. Jak to się zaczęło?

Najpierw były wiersze. Wielu autorów tak zaczyna, wielu też na tym poprzestaje. Wiele wysiłku kosztowało mnie ogłoszenie pierwszego tomiku, choć nie zapłaciłem za to ani grosza. W ogóle nigdy nie zapłaciłem za wydanie swojej książki, a to jest dziś bardzo powszechne. I bardzo smutne. Ludzie wolą płacić, żeby tylko ujrzeć swoje nazwisko w zwartym druku, niż chwilę dłużej poszukać, niż pokornie poprawiać. Wydawcy swojego debiutu prozatorskiego szukałem 4 lata. I okazał się nim jeden z największych wydawców w kraju, notowany na giełdzie.