Gadające głowy, czyli poszukując tożsamości

Rewitalizacja tożsamości regionalnej Warmii... Brzmi dla mnie coraz bardziej przerażająco. Mam wrażenie, że zdecydowanie tożsamość ta wymaga jakiegoś uporządkowania i określenia, być może również odnalezienia na nowo, ale chyba nie tędy droga...

305594_467724706613261_1157802631_nMinęło już trochę lat od chwili, kiedy w wyniku decyzji zwycięskiej koalicji południowa część Prus Wschodnich stała się częścią Polski. Ziemie odzyskane... Gorączkowo rozpoczęto działania, by to co „odzyskane” dolepić ideologicznie do reszty Polski. Właściwie nikt nie zastanawiał się głębiej nad przeszłością i dziejami, ważne było, by wszystko sprawnie zintegrować. Nowi mieszkańcy też chyba specjalnie nie byli zainteresowani losami tego regionu, a niejednokrotnie swój pobyt tutaj traktowali raczej jako stan tymczasowy. Niewielu pozostałych Warmiaków i Mazurów zmieszało się z przesiedleńcami z dawnych polskich ziem wschodnich — głównie z Wileńszczyzny, a także z mniejszością ukraińską, która trafiła tu w ramach tzw. Akcji Wisła. Potrzeba tożsamości z nowym miejscem nie mogła się w takich okolicznościach świadomie narodzić, a miłość do swojej małej ojczyzny była daleko stąd, tam gdzie zostały groby dziadów, gdzie zostały tradycje, echa dobrze znanych pieśni paląca się świeca i zaufane krajobrazy.

Warmiacy żyli od dawna na pograniczu różnych zbiorowości – mozaiki kultury niemieckiej, spadku tradycji plemion Pruskich, czy pierwiastków polskości. Po wydarzeniach związanych z II wojną światową powstał tu swoisty tygiel kulturowy, który wzbogacił się o dodatkowe elementy. Jednocześnie zgromadzi w sobie wielość ludowych tradycji, różne poziomy rozwoju cywilizacyjnego, różnorodność wyznań i Kościołów, a zarazem w wyniku wieloletnich zaniedbań zatracił swoją świadomość. I ten różnorodny kulturowo zakątek ziemi poszukuje teraz swojej tożsamości. A to poszukiwanie może odbywać się na zupełnie różnych poziomach, bo wyraża się zarówno w architekturze, przestrzeni krajobrazu, przyrodzie, w tradycjach, w mowie, w głębokich i burzliwych dziejach, w niejednokrotnie trudnej historii.

Za każdym razem, z wielkim oczekiwaniem udaje się na wszelkiego rodzaju spotkania, na których w wyważonej debacie, rozmowie, dialogu wydarzyć ma się moment, gdzie znajdzie się nić, która zaprowadzi nas do wspólnych wniosków. Spotkania, na których odnaleźć mamy to, co zagubione. Za każdym razem oczekiwanie moje jest niestety niewspółmierne do efektów...

Mam nieodparte wrażenie, że te dyskusje są bardziej niż jałowe. Powtarzające się twarze, nazwiska, wiele mądrych i wyszukanych słów ułożonych w nic nie znaczące ciągi zdań. Często kilku uzurpatorów definicji „warmińskość”, „tożsamość”, „dziedzictwo”, które to definicje wraz z przebiegiem dyskusji stają się kolejnymi dźwięczącymi i pustymi wyrazami. Później powstają z tych rozważań publikacje, w niewielu egzemplarzach, którymi najczęściej interesują się głównie Ci, którzy w owych debatach biorą udział. I tak przelewamy z pustego w próżne. Zaklęty krąg.

To irytujące i powoli powszechne, że wszelkie spotkania tego rodzaju nie przynoszą ze sobą większego sensu. Są przeważnie niezorganizowane, puszczone na żywioł, szybko ich wielowątkowość wymyka się spod kontroli – co przy temacie ustalania terminu tak szerokiego jak „warmińskość” czy „tożsamość” prowadzi niechybnie do małej katastrofy.

Temat posiadania tożsamości regionalnej wynika przede wszystkim ze świadomości, której po prostu brak. Znajomość pewnych idei, wartości, wiedza o otaczającym mnie świecie i świadomość historyczna oraz wplecione w to wszystko więzi emocjonalne prowadzą do poczucia tożsamości regionalnej. Nasza tożsamość składa się zatem z tak wielu różnorodnych elementów, że właściwie utworzenie jednej, zgodnej definicji, czy próba określenia „warmińskości” według mnie jest z góry skazana na niepowodzenie. Myślę, że jest również niepotrzebna. Bo komu dać mocniejszy głos? Plemionom pruskim, pierwiastkowi niemieckiemu, polskiemu, czy temu ze wschodu? Gdzie i w którym momencie historii rozpocząć szukanie korzeni, podstaw owej tożsamości?

Jeśli skupimy się na prawdziwym lokalnym działaniu, bez patetycznych terminów, górnolotny publikacji, jeśli uświadomimy ludziom na ich własnym podwórku jaka jest wartość tego, co ich otacza, wtedy doprowadzi to do rodzenia się tożsamości regionalnej. Bez definicji, bez forum i debaty.

Ważna jest komunikacja i bliskość interpersonalna. Ważne jest, by to właśnie ci, którzy tu mieszkają powiedzieli, co dla nich oznacza bycie Warmianką czy Warmiakiem, w czym dla nich wyraża się ich indywidualna i społeczna tożsamość. Może warto by było rozpocząć od najmłodszych z edukacją specyfiki ich „małej ojczyzny”, ale również powrócić do uczenia wrażliwości na piękno, sztukę i architekturę. To wszystko kształtować będzie świadomość, a ona niezbędna jest, by uświadomić sobie siebie, swoje otoczenie, nadawać kierunki swojemu działaniu.

Nie znam idealnego rozwiązania i nie jestem też pewna, czy takie w ogóle istnieje. Wiem jednak, że nie potrzeba nam „specjalistów” i „znawców”, definicji i naukowego podejścia.

I.Treutle